Przejdź do głównej zawartości

Ciasteczka przekładane

Ciasteczek przekładanych, wbrew nazwie, niczym się nie przekłada. Ja nazwałabym je raczej ciasteczkami warstwowymi, ponieważ składają się na nie dwie nałożone na siebie (pieczone jednocześnie) warstwy.  Ciekawa jestem, jak brzmi ich nazwa w oryginale.

Ciastka może nie wyglądają zbyt efektowne, ale są za to chrupiące i  mocno orzechowe. Ponoć Maud często o nich wspomina w swoich zapiskach. 

 

 

Ciasteczka przekładane 

Receptura:

Pierwsza warstwa

1/2 szklanki margaryny 

1 szklanka białego cukru

2 ubite jajka

1/2 łyżeczki wanilii

1 1/2 szklanki mąki tortowej

1 łyżeczka proszku do pieczenia

1/2 łyżeczki soli

Rozetrzyj tłuszcz z cukrem. Dodaj jajka i wanilię, potem mąkę przesianą razem z solą i proszkiem do pieczenia. Rozsmaruj na grubość 0,5 cala na płaskiej blasze.

Druga warstwa

1 białko

1 szklanka jasnego brązowego cukru

1/2 łyżeczki wanilii

3/4 szklanki posiekanych włoskich orzechów

Ubijaj pianę, aż będzie puszysta, dodaj, delikatnie mieszając, cukier oraz wanilię. Rozsmaruj na pierwszej warstwie. Posyp orzechami. Piecz przez 30 minut w piekarniku. Zaznacz na powierzchni kwadraty. Wytnij je, kiedy ostygnie.

"Kuchnia z Zielonego Wzgórza" przepis na: 

Ciasteczka przekładane ze strony nr 32.

5 przepisów zrealizowanych

103 pozostały do zrealizowania

Blog:  Maud na talerzu / przepisy L. M. Montgomery / Aunt Maud's Recipe Book

Komentarze

  1. Piekłam je kiedyś - dla dzieciaków z mojego pierwszego szkolnego "Aniowego" spotkania.
    Nie jestem pewna, ale zdaje się, że w oryginale one są właśnie "warstwowe"...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Marynata z zielonych pomidorów

Przepis na danie, którego nazwę przetłumaczono w książce "Kuchnia z Zielonego Wzgórza" na język polski raz jako marynata ( str. 124, 132 i 169), innym zaś razem (str. 110), jako konfitura z zielonych pomidorów. Ciekawy smak, mieszanka octu i słodyczy.  Konfitura vel marynata zaczeka w słoiku na dorsza w cieście (str. 110), bo ponoć świetnie pasuje do tego dania! Marynata z zielonych pomidorów Receptura 4 kg zielonych pomidorów 2,75 kg cebuli 8 szklanek solanki (1 szklanka soli na 8 szklanek wody) 4 szklanki białego octu 2 szklanki wody 1 czerwona papryczka 5 i 1/2 szklanki brązowego cukru 5 i 1/2 szklanki białego cukru 1/2 szklanki mieszanych przypraw do marynaty (czarny pieprz, gorczyca, goździki, imbir, gałka muszkatołowa, ziele angielskie, kolendra), luźno związanych w potrójnie złożonej gazie 2 łyżeczki musztardy 1/2 szklanki skrobi kukurydzianej 1 łyżeczka kurkumy   Przepuść pomidory i cebulę przez maszynkę do mięsa z sitkiem o dużych oczkach lub poszatkuj z grubsza w ro...

Wołowina w trzecim rzucie

 Co zrobić, jeśli zostało jeszcze trochę mięsa? - zastanawiała się Maud.  Jak wiele mięsa wołowego wcześniej upiekła, skoro z jego resztek mogła przygotować danie dla sześciu osób? - zastanawiałam się ja...  Chociaż upiekłam wołowinę specjalnie dla realizacji tego przepisu, to sądzę, że smakowała dokładnie tak jak smakowałaby ta "w trzecim rzucie". Proste, smaczne danie. Ps. A te marchewki pokrojone wzdłuż, zamiast w kostkę - fajnie było pokroić je inaczej niż zwykle. Czułam, że pastorowa patrzy mi na ręce. Wołowina w trzecim rzucie Receptura 3 szklanki pieczonej wołowiny, pokrojonej w drobną kostkę 1/2 dużej, łagodnej cebuli, bardzo drobno posiekanej 2 łyżki tłuszczu spod pieczeni wołowej 2 łyżki przyrumienionej mąki 1 kostka bulionu wołowego 2 szklanki wrzątku 6 marchewek 1 funt (0,45 kg) groszku, świeżego lub z puszki   Pokrój marchewki wzdłuż, każda na cztery części, i ugotuj je w osolonej wodzie.  Usmaż cebulę na złoto w tłuszczu i dodaj przyrumienioną mąkę...

Trzy lata w butelce czyli czas na efekt

Minęły już trzy lata, odkąd nastawiłam wino mniszkowe i rodzynkowe. Przez cały ten czas cierpliwie dojrzewały w piwnicy, czekając na swój moment. I wreszcie – w kwietniu – nadszedł czas wielkiego otwarcia: degustacja i oczywiście okolicznościowa sesja.  Nie jestem koneserką win, ale mniszkowe zaskoczyło mnie swoją słodyczą i delikatnym, ziołowym posmakiem. Z kolei rodzynkowe okazało się bardziej wytrawne, a przy tym lekko musujące – jakby samo postanowiło dodać sobie charakteru. Oba wyszły klarowne, z delikatnym pierścieniem osadu na szyjce butelki i niewielką ilością osadu na dnie – znak, że wino pracowało do końca, ale spokojnie i z klasą.